18.09.2013
Setubal to stały port schronienie dla POGORII. W odróżnieniu od niedalekiej Lizbony witają tu żaglowiec z dużą radością i małymi kosztami. Szkoła pod Żaglami była tu rok temu i młodzież wyniosła miłe wspomnienia.
I oto jesteśmy ponownie możemy nabrać zapas świeżej wody. Przelot z Vigo stanowił piękną żeglugę pełnym wiatrem, ale postój w porcie to zupełnie inna atrakcja. Wprawdzie kiwanie już nie dokucza, apetyty dopisują i wszyscy przyzwyczaili się do żeglugi na przechyle. Ale tym bardziej stały ląd pod stopami stanowi nie lada gratkę. Nareszcie można tu pójść na plażę, pospacerować, zagrać w piłkę, nareszcie poczuć się prawdziwym wilkiem morskim. Na morzu, każdy to czuł, z tymi "wilkami" to jeszcze daleka droga.
W drugim dniu pobytu oczywiście zaliczyliśmy wycieczkę do Lizbony, gdzie jedna z grup odwiedziła oceanarium, a druga... McDonalda. To trudne do uwierzenia, ale w tym wieku i dla tego pokolenia nie ma większej atrakcji niż kanapka w fast-foodzie.
O załodze młodzieżowej nie mówi się już polsko-rosyjska, ponieważ jest to już jedna załoga. I tyle. Aż tyle.
Tekst i fot. Zbigniew Bosek