18.09.2016
2016-09-12, poniedziałek
W nocy – afera.
Wiało z 15 węzłów, mieliśmy prędkość ok. 5-6 węzłów, tyle że – nawet idąc najostrzej do wiatru – płynęliśmy prosto w Bosfor. Czyli na południe, zamiast na wschód, do Noworosyjska. Wiatr nagle się zmienił i Szymon – sterujący przez całą zmianę bardzo dobrze, znaczy: precyzyjnie – nie zareagował wystarczająco szybko i strzelił zwrot. Załoga płynącej tuż obok Royal Heleny – którą Pogoria właśnie wyprzedziła – zbaraniała. A Pogoria popłynęła na północ. Kapitan zdecydował: "Tak trzymamy!" Wachty ogarnęły pokład, Pogoria zdążyła się rozpędzić i wtedy przyszedł sztil. Najpierw do nas, później do Royal Heleny i wszystkich innych, którzy byli przed nami (płynąc kursem na południe).
Po sztilu przyszedł wiatr. Najpierw do nas. Powiał z takiego kierunku, że mogliśmy odpaść na kurs 130 stopni, więc zdecydowanie lepszy. I zanim tenże wiatr doszedł do reszty, Pogoria nagle z ostatniego wskoczyła na pierwsze miejsce peletonu. Szymon na apelu porannym dostał dwa plusy "za to, że miał szczęście".
We wtorek (2016-09-13) wiatr od przedpołudniowego zefirka przeszedł do południowego i popołudniowego sztilu, przy którym telepaliśmy się z prędkością 0,5-1 w. O godz 20:00 organizatorzy przerwali regaty, bo inaczej nie było mowy by flotylla zdążyła do Noworosyjska na czas. Wtedy powiało 20 węzłów z dobrego kierunku i prawie całą noc pędziliśmy na wszystkich żaglach, bez silnika - to jasne, z prędkości 8-10 węzłow przez trzy czwarte nocy. Wachta czwarta, nawigująca w "psim" terminie, od północy do 4. rano, przepłynęła 28 mil!
Później było, jak zwykle: wiatr zdechł, żagle zostały zwinięte, a silnik włączony.
W Noworosyjsku zacumowaliśmy w piątek (2016-09-16) o 16:45. Od Konstancy zostawiliśmy za rufą 475 Mm co zabrało nam 5 dób 3 godziny i 40 minut (czyli 124 godziny bez 20 minut).
Po pierwszym etapie regatowym jesteśmy na trzeciej pozycji. Czyli pierwsi. Bo przed nami są: Mir i Nadieżda (no jasne – fregaty!). Ale tak wyszło, że klasa A w naturalny sposób podzielona jest w tych regatach na dwie podgrupy: para bliźniaczych fregat (Mir i Nadieżda, bliźniaki naszego Daru Młodzieży) oraz trzy prawie identyczne barkentyny: Kaliakra, Royal Helena i Pogoria. W tej trójce byliśmy zdecydowanie najszybsi, i tu nie trzeba żadnych przeliczników.
Te regaty to festiwal Zygmunta Chorenia, światowego rekordzisty w budowie żaglowców: Mir, Nadieżda, Pogoria, Kaliakra to jego konstrukcje zbudowane w Stoczni Gdańskiej. Royal Helena – choć zbudowana w Warnie – ale przecież na jego planach i jest prawie identyczna z "B79". W Noworosyjsku dołączył do nas kolejny bliźniak fregatowy – Chersonez z Sewastopola (też "Choreń", czyli – jak to nazywają niektórzy – "chorentyna"). Czy weźmie udział w regatach – jeszcze nie wiemy. Zobaczymy jutro.