22.10.2016
Piątek, 21 października 2016.
Ostatnie godziny i mile, chociaż dmuchała nam słabnąca piątka, były kołyszące i chłodne. Lekcje zostały zakończone we czwartek. Po porannym apelu tylko kilku nauczycieli poprosiło młodzież do klasy, by wprowadzić ostatnie poprawki, wypełnić ostatnie ankiety.
Cumy i szpringi zacisnęły się na polerach, a kapitan zakomenderował: „Tak stoimy!” o 13:10, kończąc w ten sposób żeglarski etap Szkoły Pod Żaglami 2016. Zaczęło się pakowanie i sprzątanie.
Popołudniowe wyjście na miasto już nie cieszyło nikogo – załoga wróciła nadspodziewanie szybko, by ostatnie chwile spędzić ze sobą na pokładzie.
Do oficerskiej mesy, służącej w czasie rejsu za biuro, wsunęła się Zuza Stępińska.
– Czy mogłabym... – zaczęła, ale widząc, co się dzieje, nie skończyła zdania.
Na stole piętrzył się stos materiałów biurowych, na który czekały kartonowe pudła.
Zuza przyszła, by skończyć trzeci numer pokładowej gazetki „Pogoria Times”, ale o tym nie mogło być mowy: laptopy i drukarka właśnie lądowały w pudłach. Zanim odeszła, spytaliśmy ją o wyniki ankiety.
„Nikt nie chce” – powiedziała Zuza. – „A jeżeli, to tylko na dzień-dwa i dalej wszystko od nowa.”
Pokiwaliśmy głowami. Pytanie ankiety brzmiało: „Czy chcesz wracać do domu?”
Sobota, 22 października 2016.
Apel po podniesieniu bandery miał charakter szczególny. Kapitan rozdał opinie i nagrody młodzieży i dorosłym. Wiktoria i Julia rozdały dyplomy za „Mam talent”. Załoga etatowa przyznała nagrodę specjalną piszącemu te słowa: banderę morską naszego żaglowca.
Odebrało mi mowę. Takiego zaszczytu się nie spodziewałem. Musiałem jednak coś powiedzieć.
– Uczestniczycie w dwóch niezwykłych wydarzeniach – zwróciłem się do uczniów. – Pierwszym jest zakończenie edycji niezwykłej szkoły, Szkoły Pod Żaglami kapitana Baranowskiego. Drugie to rzadki moment, kiedy nie jestem w stanie znaleźć słów.
Jedyne, co mogłem, to się pokłonić. Kolegom: Henrykowi, Kazimierzowi, Złotemu, Markowi. Kapitanowi. I Pogorii.
Autobus z nową załogą przyjechał w sobotnie południe. Nasze rzeczy czekały już na kei, więc załadunek i rozładunek przebiegły sprawnie. Odjazd wyznaczono na 18:30. Wtedy miał się rozpocząć ostatni etap na trasie Civitavecchia – Gliwice – Warszawa – Gdańsk.
Kazimierz Robak
fot. Kazimierz Robak